Czarty z Melsztyna
Ziemia zakliczyńska to rozległy teren składający się z 24 wiosek, którego „stolicą” jest piękne miasto Zakliczyn. To ziemia, na której rządzi fasola jasiek ale również piękne zboża i cudne zielone lasy.
Kiedy powstała myśl o wybudowaniu zamku na wzgórzu Melsztyna, wszyscy zastanawiali się skąd wziąć kamienie na budowę. Zamek miał być potężną i okazałą budowlą, więc i budulec powinien być nie byle jaki.
Pewien turysta, który często podróżował opowiedział, że odpowiednie kamienie widział w Górach Świętokrzyskich. Są tam głębokie lochy, ale trudno będzie je stamtąd wydostać i przetransportować do Melsztyna. Miało to być pokaźnych rozmiarów przedsięwzięcie. Mieszkał w Melsztynie w domu pod lasem, stary gospodarz Antek, który wiedzę miał ogromną. Miał kruczo czarne włosy, zielone oczy i owalną twarz. Był niewysokim mężczyzną średniego wzrostu. Prowadził swoje gospodarstwo z dziada pradziada. Uprawiał wiele zbóż i roślin. Można też było powiedzieć o nim złota rączka. Potrafił wykonywać wiele prac. Naprawiał stare i zepsute sprzęty, rzeźbił w drewnie oraz tworzył gliniane naczynia. Wiedział jak kamienie będzie można przetransportować. Potrzebował do tego ludzi, którzy nie boją się niczego. Znalazł się ubogi chłop, który miał na imię Jasiek. Wiedział, że nie ma nic do stracenia. Antek powiedział, że w tym zadaniu mogą pomóc tylko czarownice z Łysej Góry, które mają podpisany pakt z hersztem Borutą i czartami.
Ruszył Jasiek w daleką drogę, jego jedyną obroną przed złymi siłami była modlitwa. Na sobie miał stare, ale zadbane brązowe odzienie. Zabrał ze sobą torbę, a w niej trochę jadła i coś do picia. Dotarł na miejsce, spisał umowę z czarownicami. Za wykonanie zadania miał pleść miotły dożywotnie. Kamienie miały być dostarczone w ciągu jednego roku. Transport odbywał się nocą, gdyż czarty przez słoneczne promienie traciły swą moc. Cieszył się Jasiek, że praca idzie pełną parą. Mury zamkowe rosły jak grzyby po deszczu. Zamek już wkrótce miał zajaśnieć mocą i potęgą. nJednak smutek zagościł w jego sercu. Wiedział, że będzie musiał opuścić swój dom i zamieszkać z czarownicami. Bieda nie raz zaglądała do jego garnka, ale w swojej chatce był szczęśliwy. Kiedy czarty wynosiły kamienie z lochów, Jasiek zobaczył wielką skrzynie, pełną skarbów. Znajdowały się w niej złote kamienie, diamenty, rubiny i szmaragdy. Była w niej również kobieca biżuteria. Pomyślał: ,,Jaki byłbym bogaty, gdybym nie był związany z umową.”
Do kieszeni nabrał złota. Za namową Antka, postanowił przechytrzyć czarty. Wykopał głęboką studnie, którą pokrył gałęziami. Kiedy czarty lądowały z kamieniami opodal zamku wpadały do studni. Jasiek zasypał studnie ziemią, a na wierzchu postawił kamienną figurkę Matki Boskiej z dzieciątkiem. Dla tak religijnego bohaterka figurka stanowiła niezwykłą wartość. Była dla niego czymś w rodzaju talizmanu, ochrony przed siłami piekielnymi. Czarty już się nie wydostały, umowa nie została dotrzymana. Nic w życiu dotąd nie sprawiło mu tyle radości. Chociaż cała ta historia miała pomyślny koniec, Jasiek postanowił jednak już nigdy nie podejmować takiego ryzyka. Żadne bogactwo nie jest warte takie poświęcenia. Spokojne życie jest bezcenne.