Duch z kopalni Tadeusz
Duch pojawiał się w kopalni „Tadeusz'' dość często, wielu górników go widziało zwłaszcza jego zielone oczy w antlochu, czyli szybie wodnym, gdzie były pompy. Inni znowu słyszeli jak chodzi po podziemnych chodnikach w kopalni, człapie po dennej wodzie lub skacze z lampką w ręce po folgach.
Bardzo często widziano go również jak stoi w drzwiach sztolni lub siedzi na ławce.
Zdarzało się także, że stoi w oknie wychodnym. Duch potrafił się również zmieniać w np. postać błędnego ognika lub białą myszkę. Starzy górnicy przestrzegali młodych, żeby schodzili mu z drogi, gdy go napotkają. Ale młodzi górnicy po wysłuchaniu legendy o duchu kopalni kiwali głowami i ukradkiem się śmiali. Wśród młodych górników był również Wojtek Wyder, który najbardziej się śmiał i nie wierzył w ducha. Wojtek Wyder był dobrym i uczciwym górnikiem, mieszkał w Psarach a dom jego stał na lewym brzegu strumyka wpadającego do potoku strzyżewickiego. Często ostrzegał go ojciec, aby uwierzył w skarbnika, ale on się tylko podśpiewywał. Gdy rozpoczął robotę w kopalni, przyszedł do niego sztygar i rozkazał mu iść za sobą. Wojtek, a wołali na niego Wojtas, niczego nie podejrzewając poszedł za sztygarem.
Kiedy doszli do calizny, sztygar puknął w ścianę i Wojtas zobaczył jak otwiera się ściana jakby to były drzwi. Przestraszył się, chciał się cofnąć, lecz za nim była już ściana. Wojtas nie wierzył własnym oczom, przed nim była ogromna jama oświetlona przez błędne ogniki, pełna złota i drogich kamieni. W tyle stał tron i pięknie grała niewidzialna muzyka. Z bocznego chodnika wyszli garbusiki czyli duchy kopalni a na końcu szedł człowiek ubrany w strój sztygara koloru czerwonego z guzami złotymi, w jednej ręce trzymając płonącą dziwnym blaskiem latarkę, a w drugiej ręce kilof. Usiadł na tron, a obok niego stali garbusiki . Gdy sztygar spojrzał na Wojtka Wyderę swoimi zielonymi oczami, to Wojtek z przerażeniem stwierdził, że jest to ten sztygar, który go zawołał, żeby szedł za nim. Czyli był to „Skarbnik'', w którego Wojtek nie chciał uwierzyć.
Wojtas nie pamiętał, co się dalej z nim działo, ale gdy znalazł się na powierzchni to znowu zobaczył nowe cudeńka. Ludzie go nie poznawali, byli obcy i patrzyli na niego dziwnie - skąd się wziął taki siwy chłopina. Wojtas też bardzo zdziwiony ruszył w stronę swojego domu, lecz zastał tam obcych ludzi. Pobiegł więc do kolegów, którzy mieszkali obok strumyka strzyżewickiego, lecz tam też byli obcy ludzie - były to dla niego kolejne cuda. Przerażony i na wpół obłąkany zaczął wypytywać ludzi o swoją rodzinę, znajomych, kolegów i wtedy dowiedział si , że jego rodzina wymarła, a Wojtek Wydera zginął w kopalni przed pięćdziesięciu lat. Wojtek, żeby przekonać górników o tym, że to właśnie on jest tym Wojtasem, zaczął wymieniać nazwiska górników swoich kolegów (Tkacz, Goryczka, Pajdek , Pank ) i opowiedział im swoją historię o skarbniku. Po jakimś czasie zaczął obliczać czas i stwierdził, że był w kopalni pół wieku. Rozmyślając o tym, co się wydarzyło, uświadomił sobie, że była to kara za to, że nie wierzył w istnienie skarbnika tak jak mu to ojciec opowiadał.
Wojtek Wydera opowiadał ludziom i górnikom, ile to jest skarbów w kopalni, drogich kamieni, złota, srebra … Usłyszało to dwóch młodych górników i postanowili zejść w niedzielę do kopalni, bo nie wierzyli w żadnego skarbnika. Skarbnik w kopalni nie pozwolił pracować w niedzielę, a oni ruszyli po skarby z bułagami czyli skórzanymi workami, nie mogli znaleźć, ale w końcu dotarli do celu napakowali je złotem, srebrem, kamieniami szlachetnymi. Ruszyli w drogę powrotną, gdzie zaczęły się dziać dziwne rzeczy-słupy się troszkę wygięły, rozdarły i wtedy usłyszeli chód Skarbnika, rzucili worki i chcieli się schować. Ale było za późno. Stanął przed nimi strasznie zły Skarbnik i w momencie zwaliły się na nich dwa słupy, które pozbawiły ich życia, ale zdążyli jeszcze usłyszeć słowa Skarbnika „Za chciwość i pogwałcenie święta, więcej świata Bożego nie ujrzycie ”.