Legenda o powstaniu Sosnowca
Dawno, dawno temu w małej chatce nieopodal sosnowego lasu ( obecnie znajduje się tu Park Tysiąclecia ) mieszkał sobie pewien bardzo zacny drwal o imieniu Stanisław.
Nie był ani młody, ani stary. Człowiek ten był szlachetny i pracowity. Wstawał, gdy słońce wychylało się zza horyzontu, i podążał do lasu.
Przebywanie wśród starych drzew sprawiało mu wielką radość. Nigdy nie użalał się nad swoim losem. Pracował ciężko i wytrwale. Pewnego dnia, gdy wrócił z lasu usiadł w fotelu i zaczął marzyć.
– Och, bardzo chciałbym zostać górnikiem. Syn starego Franka pracuje już w pobliskiej kopalni i bardzo sobie chwali. Sam jestem ciekaw czy dałbym radę? Mam nadzieję, że kiedyś będę górnikiem. Takie oto myśli chodziły mu po głowie. Po pewnym czasie drwal zasnął. Przyśnił mu się sen. Szedł środkiem ciemnego sosnowego lasu. Po chwili usłyszał dziwny głos. Przestraszył się, ale szedł dalej, prosto przed siebie. Głos stawał się bardziej wyrazisty.
- Wiem, że bardzo chcesz zostać górnikiem. Spróbuj, a na pewno ci się uda! Działaj szybko i zdecydowanie!
Był już ranek, gdy drwal się obudził. Przypomniał sobie ów sen, który śnił mu się ubiegłej nocy. Pobiegł szybko do sąsiada i pożyczył od niego kilof. Następnie ile sił w nogach mu starczyło, pognał na pobliskie pola i zaczął szukać odpowiedniego miejsca pod przyszłą kopalnię. Szukał i szukał, ale wciąż nie mógł znaleźć odpowiedniego miejsca. Już miał wracać do swej ubogiej chatki, gdy nagle zauważył jakąś niepozorną górkę. Uradowany, w podskokach ruszył w jej stronę. Jakże się zdziwił, gdy zobaczył małe czarne węgielki połyskujące w promieniach słonecznych. W końcu znalazłem. – z radością wypowiedział te słowa. Drwal, a właściwie już górnik nie zdawał sobie sprawy, że tyle czarnego bogactwa znajduje się w jego nowo odkrytej kopalni. Kopał, kopał, a węgla wciąż przybywało. Tą wspaniałą nowiną podzielił się ze swoimi sąsiadami.
– Hej! Zacne ludziska przybywajcie tam pod las sosnowy, do mojej kopalni! Właśnie odkryłem niezliczone pokłady węgla! – krzyczał na całe gardło.
- Od dzisiaj już nikt nie zazna biedy, nikt nie zamarznie. Popatrzcie, to węgiel – bogactwo tej ziemi. – przemawiał do zgromadzonych Stanisław postanowił, że zbuduje tu również osadę. A że przed jego kopalnią rosły olbrzymie, wiekowe sosny, nazwał to miejsce Sosnowcem. Tak jak pomyślał, tak i uczynił. Już niebawem powstało niewielkie miasteczko. Z różnych zakątków przybywali ludzie, osiedlali się. Jak grzyby po deszczu rosły fabryki, huty, domy.
Większość przybyłych rozpoczęła pracę w kopalni byłego drwala. Niestety po pewnym czasie kopalnia zawaliła się. Zginęło wielu górników. Tylko niektórym udało się przeżyć. Jednak nasz górnik nie miał tyle szczęścia i zginął. Pamięć po szlachetnym Stanisławie pozostała w sercach i umysłach mieszkańców. Odbudowano kopalnię, rozbudowano miasto, które istnieje po dziś dzień.