Świątynia w górze
Wieki temu góra Horodyszcze porośnięta była bujnymi lasami liściastymi. W X wieku niedaleko tej góry zaczęli przybywać osadnicy. Zbudowali oni małą wioskę, z czasem wioska rozrosła się w gród. Kiedy na teren ów przybyła wiara chrześcijańska, ludzie poczęli niszczyć pogańskie miejsca kultu i budować świątynie. Wierzono, że kościoły strzegą wioski przed złymi duchami.
{module Reklama - Czerwona Responsywna}
Dlatego świątynia powinna być dobrze widoczna, mieszkańcy grodu postanowili, że cerkiew stanie na górze Horodyszcze. Przez kolejne lata, osada się rozbudowywała, przybywali nowi mieszkańcy, rozwijał się handel, rzemiosło i rolnictwo. Wszystko wskazywało na to, że cerkiew czuwała nad mieszkańcami owego grodu. Jednak jak mówi stare polskie przysłowie „Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”. Bies zdenerwowany spokojnym życiem ludzi, postanowił im zaszkodzić. Znając na wylot ludzkie dusze wyszukał wśród nich, najbardziej podatną na czarcie podszepty.
Osobą, która miała stać się jego narzędziem była starsza kobieta. Nie była to osoba ani zła, ani dobra. Była jednak bardzo stara i wędrówki do cerkwi strasznie ją męczyły. Dlatego do świątyni chodziła rzadko lub wcale. Pewnej niedzieli na godzinę przed mszą, czart podszeptał kobiecie aby poszła na rozmowę z Bogiem do cerkwi. Staruszka szła i szła, po drodze była mijana przez wielu mieszkańców grodu, którzy jej wręcz unikali.
W połowie drogi zdenerwowana a może i skuszona przez biesa, poczęła rzucać klątwy na ludzi, na budowniczych, na świątynie aż w końcu i na samego Boga. Im bardziej przeklinała tym jej trud wydawał się lżejszy, tak jakby ktoś jej pomagał. Zachęcona rzucała coraz gorsze przekleństwa, na koniec stwierdzając że pragnie aby świątynia pod ziemię się zapadła.
Kiedy przekroczyła próg świątyni, mosiężne drzwi zatrzasnęły się z hukiem. Spora grupa osób jeszcze nie dotarła do cerkwi, ale w środku znajdowała się już zdecydowana większość mieszkańców grodu. Niebo błyskawicznie pokryły czarne chmury. Wokoło cerkwi zaczęły uderzać błyskawice, które nie pozwalały nikomu opuścić schronienia. Ludzie poczęli się modlić, jednak przekleństwo kobiety już zaczęło się sprawdzać. Cerkiew trzęsła się w posadach, lecz budynek się nie walił. Po chwili ludzie poczuli jak budynek się zapada, wiedzieli już że nie ma dla nich ratunku. Dach zapadł się a do środka wlała się lawina kamieni i błota, która żywcem pochowała mieszkańców grodu.
Kiedy góra całkowicie pochłonęła cerkiew. W miejscu gdzie stała świątynia pozostało niewielkie wgłębienie. Ci mieszkańcy grodu, którzy przeżyli zniszczenie świątyni uznali to za znak Boży. Szybko też opuścili ów gród. Budynki opustoszały, drewno spróchniało, aż ostatecznie gród zniknął całkowicie, a w jego miejscu i w miejscu świątyni wyrósł las.
{module Reklama - Czerwona Responsywna}