Diabelski Kamień
Od niepamiętnych wieków Kaszubi, jako że lud to religijny, co roku udawali się gromadnie do Gdańska na odpust świętego Dominika. Dawniej pielgrzymki te były obchodzone niezwykle religijnie a i na samym odpuście dużo się modlono. W pobożnym przeżyciu odpustu pomagały nauki ojców dominikanów, którzy zostali określeni mianem kaznodziejów.
{module Reklama - Czerwona Responsywna}
Pielgrzymki, modlitwy, procesje i msze święte, co rok złościły diabła, który gdańskich mieszczan kusił i na złą drogę sprowadzał. Dniami i nocami radził więc ów szatan jak popsuć pielgrzymki Kaszubom i jak moc Bożą w Gdańsku osłabić. Na tydzień przed odpustem przyszedł mu do głowy plan. „Wielkim głazem zablokuję Bramę Wyżynną i nikt na odpust nie przybędzie” przekonywał sam siebie. Udało mu się znaleźć odpowiedni głaz, który znajdował się w lipuskich lasach.
Na dwa dni przed odpustem wybrał się więc czart, aby przenieść ogromny głaz. Obwiązał mocno głaz i na wielkich skrzydłach uniósł się w powietrze. Po niespełna kilometrze głaz zaczął mu ciążyć, a dodatkowo siła modlitwy mnichów dawała o sobie znać. Po kilku przestankach spowodowanych coraz większym brakiem siły i wzmożonymi modlitwami, które i tu czarta osłabiały.
Kiedy bies był niedaleko Kościerzyna, usłyszał pianie koguta, ze strachu przed dniem szukał dobrej kryjówki gdzie mógłby przenocować. Przeleciał jeszcze trochę drogi w stronę Owśnic i tam zrzucił kamień na drogę. Nie mogąc znaleźć dobrego ukrycia, wywiercił niewielki otwór w kamieniu i schował się do środka. Miał zamiar przeczekać dzień, aby następnej nocy dolecieć do Gdańska i swoją misję zakończyć.
{module Reklama - Czerwona Duża}
Wielkie było zdziwienie miejscowego chłopa, który rankiem wędrował drogą i ujrzał na niej wielki głaz, którego nie sposób było odsunąć. Przeszedł więc obok głazu przez pole i udał się do miasteczka, gdzie z miejscowymi obradzał co z dziwnym głazem zrobić.
Wielu mężczyzn przyszło zobaczyć głaz, który miał nocą spaść z nieba. Razem próbowali go przesunąć, lecz było to ponad ich siły.
- To znak od Boga – rzekł miejscowy proboszcz – Abyśmy w tym miejscu krzyż ustawili, zamiast kapliczki, którą mieliśmy zamiar pobudować. – Mieszkańcy przytaknęli i natychmiast posłano po kowala, aby przyniósł ze sobą krucyfiks, który na kamieniu zostanie ustawiony.
Gdy kowal przyszedł, krzyż natychmiast wstawiono do dziury w której skrył się diabeł. Czart wiercił się i kręcił i nie mógł wytrzymać, obecności świętego krzyża, lecz najgorsze dla złego ducha miało dopiero nadjeść albowiem proboszcz odprawił tam mszę, w podzięce za dar Boży. Aby odblokować drogę, wyznaczono inny szlak do miasta, omijający głaz, który stoi tam po dziś dzień, a w środku którego do tej pory uwięziony jest gdański czart.
{module Reklama - Czerwona Responsywna}