Wiła i Solemir
Działo się to dawno temu. Na brzegu Wisły żyły, uszczęśliwiając ludzi, Wiły które były piękne jak syreny. Każdy ból ,każdy smutek i wszystko co trapiło ludzkie dusze ginęło, gdy Wiły zaczynały śpiewać. Nimfom nie oparł się nawet książę solecki – Solemir. Pewnego dnia książę dowiedział się o Wiłach. Postanowił je zobaczyć. W tym celu udaje się nad Wisłę. Po drodze spotyka mieszkańców i pyta ich:
- Czy wiecie ,gdzie przebywają te piękne Wiły, o których mówicie czarodziejki?
- O tak ,Mości Panie! O tam na brzegu Wisły jest ich ulubione miejsce. Niech Jaśnie Pan ukryje się w trzcinach ,to je dobrze zobaczy.
I tak z pomocą mieszkańców Solemir ukrywa się w trzcinie. Książę długo czeka. W końcu zmęczony zasypia. Następnego dnia wraca zły do swojego obozu. Nie poddaje się jednak, więc prosi swoją świtę o tarczę nabitą ostrymi ćwiekami. Wraz z zapadnięciem zmroku znów pojawia się w tym samym miejscu co poprzedniego dnia i cierpliwie czeka w trzcinach. Jest cisza. Pojawiają się panny. W pięknych sukniach zaczynają tańczyć. Nagle jedna z nich gubi rybią łuskę. Solemir bierze zgubę i chowa ją za dąb. Wiły dalej tańczą. Nastaje ranek. Wiły giną w głębinach Wisły, ale jedna zostaje i mówi:
- O moje siostry! Cóż ja bez was zrobię? Jak ja do nich wrócę?
Młody książę wszystko słyszał, oczarowany urodą jednej z nich i zapragnął zostać z nią na zawsze.
- O pani mojego serca! Nie rozpaczaj! Od teraz jestem na twoje rozkazy!
- Panie! Jestem wodną panną. Moim domem jest wodne królestwo Wisły. Chcę tam wrócić, lecz nie ma jak ,ponieważ moje okrycie zostało skradzione. O ja nieszczęśliwa!
- Na próżno szukać twojego płaszcza. Pewnie jakiś dziki zwierz porwał je do puszczy. Mości dobrodziejko ,widzisz to wzgórze? Tam będzie stał pałac dla ciebie, a żebyś nie była samotna zamieszkam tam z tobą. - Wiła odwróciła się i zaczęła płakać.
Solemir wydawał rozkazy i wkrótce piękny pałac powstał. W końcu oboje w nim zamieszkali. Mimo luksusów, piękna syrena wychodziła na brzeg Wisły i płakała za tym co utraciła. Nimfy się już nie pokazały. Od tego momentu coś dziwnego działo się na świecie. Również w księstwie Solemira było źle. Jego poddani coraz częściej mówili:
- Boże, zlituj się!
I tak Solemir patrzył na udręki swojego ludu. W końcu udaje się na długie polowanie ,by odetchnąć choć na chwilę od kłopotów swego państwa. Tym czasem Wiła schodzi na brzeg Wisły i siada tam, gdzie kiedyś beztrosko tańczyła. Nastaje wieczór. Wiła siedzi zamyślona. Nagle pośród dębów zauważa swoją rybią łuskę.
- Moje rybie okrycie!
Wkłada go na siebie i zaczyna śpiewać z radości. Słyszą to inne Wiły. Przypływają na brzeg i wszystkie razem zaczynają tańczyć. Mieszkańcy Solca znowu są szczęśliwi. Po tych zdarzeniach Solemir zrozumiał ,że w życiu nie należy nikogo uszczęśliwiać na siłę. Później każdego wieczoru słuchał śpiewu Wiły, lecz nie próbował zatrzymać jej na zawsze.