Legenda o Halinie Krępiance
Tatarzy już nie pierwszy raz napadali na Sandomierz i zabijali obrońców. Na przykład w roku 1260 Piotr z Krępy został zamordowany. On właśnie wtedy dowodził całym miastem. Miał córkę, która miała na imię Halina. Gdy był napad Bogusław, który był sługą uratował Halinę od śmierci. Po kilkunastu latach Halina ożeniła się z przyszłym kasztelanem sandomierskim.
W roku 1287 Tatarzy po raz kolejny planowali napaść na Sandomierz i oznajmili to całemu miastu. Każdy był przerażony. Mieszczanie zaczęli budować wzmocnienia, dla pewności, że tym razem obronią Sandomierz, nie utracą go, ani nie zginą ludzie. Po pewnym czasie rozpoczęła się zacięta walka o to czy Sandomierz zostanie ocalony, czy poniesie klęskę ponownie. Na nieszczęście Haliny, mąż Janko z Pilawy ginie. Podczas walki strzała przeszyła jego ciało zabijając go. Walka, jak zwykle nie była łatwa. Tym razem Tatarzy naprawdę się przygotowali. Udało im się pokonać sandomierskich rycerzy, a nawet zabity został Dersław z Obręczy. Halina była zaniepokojona. Dzielne dziewczę postanowiło, że nie da za wygraną. Zaczęła pocieszać rodziny i uspokajać zdenerwowanych mieszczan, które straciły bliskich, dodawała energii, którym brakowało sił do walki.
Każdego dnia Tatarzy mieli przewagę nad miastem. Codziennie ginęli następni obrońcy i mieszczanie Sandomierza. Walka stawała się coraz trudniejsza i trudniejsza, ale to trzeba było przewidzieć, bo Tatarom naprawdę zależało na zniszczeniu Sandomierza. Halina nie miała zamiaru przegrać z Tatarami, tak jak dwadzieścia lat temu, kiedy przejęte zostało miasto. Stwierdziła, że skoro obrońcy nie dają rady walczyć z Tatarami, to ona będzie musiała to zrobić. Naradziła się z wójtem Witkonem, że na wieczór uda się do obozu tatarskiego przez podziemny loch. Powiedziała chanowi, że wójt okrył ją hańbą i doznane od sandomierzan krzywdy pragnie zemsty i powiedziała, że przeprowadzi ich tajnym przejściem. Opowiedziała im, że że jest loch, który prowadzi od jej domu do samiutkiego środka Sandomierza. Napastnicy zachęceni wizją ogromnych zdobyczy zgodzili się, albowiem Tatarzy już nie pierwszy raz zgadzali się na pomoc zdrajców i w ten banalny sposób zdobywali miasta. Chan stwierdził, że przejdą tajemnym lochem Haliny o północy, ponieważ większość ludzi będzie o tej godzinie już spać. Nadeszła północ i Tatarzy mieli wyruszyć do podboju Sandomierza.
Wódz jednak wyrazem pewności na twarzy kazał wysłać z nią patrol, aby im udowodniła, że naprawdę zna to przejście i ich nie oszuka. Halina gwarantowała doprowadzenie wojowników tunelami. Zwiadowcy po powrocie do Chana potwierdzili, że istnieje to przejście. Wódz z patrolem i Haliną mieli już wkroczyć do lochów, ale Chan dodał, aby Halina weszła pierwsza i ich prowadziła. Bał się oszustwa z jej strony, ponieważ nie mieli pewności co do jej wiarygodności. Powoli zaczęli wchodzić do lochów, a Halina prowadziła, tak jaj jej kazano. Sandomierzanie ukryli się, tak aby ich nie byli widoczni dla pogan i tylko czekali, aż napastnicy odejdą trochę dalej i zasypią przejście. Halina wiedziała, że wejście zostanie zasypane już się nie wydostanie i zginie razem z Tatarami. Pamiętała, aby zabrać ze sobą białego gołębia, albowiem była mała dziurka przez którą gołąb miał wylecieć, gdy już będzie po wszystkim. I tak się stało. Gdy odeszli trochę dalej od wejścia sandomierzanie zasypali wejście ciężkimi głazami, tak aby nie było szans odsypać je. Chan zrozumiał, że to zasadzka, ale na ucieczkę było już za późno. Wejście zostało zasypane bez powrotu.
Halina była pewna, że zginie, ponieważ nie było wyjścia ze strasznych lochów. Na ostanie słowa powiedziała wodzowi Tatarów, że ona by nigdy swojego miasta nie zdradziła, a on się nabrał. Dodała jeszcze, że kocha to miasto i dla niego jest nawet gotowa zginąć. Rozgoryczony poganin przebił dziewczynę oszczepem, wybawiając ją tym od śmierci głodowej, ale Halina nie zapomniała o białym gołębiu. Zdążyła wypuścić ptaka z pod płaszcza, aby wyleciał małą dziurką u sufitu lochu, w którą się zmieści tylko on i nikt inny. Gołąb wyleciał z tuneli, a Halina zmarła w ciemnych lochach. Sandomierzanie ujrzeli gołębia wylatującego z lochów i byli pewni, że to już koniec. Wódz wraz z wojskiem konał jeszcze przez kilka dni w straszliwych męczarniach. Horda zginęła w mrocznym korytarzu, ale dzięki poświęceniu Haliny miasto zostało ocalone. Uradowani i dumni z Haliny mieszczanie cieszyli się z tego, że Halina była godna poświęcić swoje życie. Tak zakończyła się legenda. Halina została bohaterką Sandomierza, a Sandomierz nie był już napadany i atakowany przez Tatarów.